Wśród skał i wąwozów

Lis 25, 2011 (dzień 191) Jordania

Myślałem że może uda się dojechać z Karak do Petry w jeden dzień. Może i się da, ale ja potrzebowałem trzech. Droga przecina liczne wąwozy, w tym ogromny i malowniczy Wadi Hasa, w którym miałem jeden z najpiękniejszych dotychczas biwaków. Wąwozy oznaczają strome zjazdy i podobne podjazdy. Dość by wycisnąć litry potu i zagwarantować dobry sen, jak to zwykle po wysiłku fizycznym.

W dół, żeby potem znowu pod górę

W dół, żeby potem znowu pod górę

Nad Wadi Hasa

Nad Wadi Hasa

Pomiędzy kanionami płaskowyż jest zazwyczaj pagórkowaty, czasami skalisty, z rozsianymi gdzieniegdzie sosnowymi lasami. Wygląda na to, że deszcze docierają tu dość często i dzięki przynoszonej w ten sposób wodzie ziemia nadaje się pod uprawę. Skutkiem tego często przejeżdżałem przez wioski i miasteczka. Nieraz pojawiały się dzieciaki rzucające kamieniami, ale znalazłem dobry sposób na nie. Trzeba najpierw bękarta przyuważyć, a potem patrzeć mu prosto w oczy. Tchórze uśmiechają się wtedy głupkowato i udają, że tylko się gimnastykowali.

Kuchnia pod gwiazdami

Kuchnia pod gwiazdami

Takie biwaki lubię!

Takie biwaki lubię!

W Wadi Musa ulokowałem się w hotelu oddalonym od turystycznego, drogiego centrum. Czy nie po to w końcu mam rower? Z sakwą pełną kupionego zawczasu jedzenia mogłem nie obawiać się już typowych problemów turystycznej pułapki. Pojechałem za to na dół, do wejścia do kompleksu, by zgarnąć darmową mapę i zobaczyć niewiarygodną cenę biletu.

Zapłacić 50JOD (trochę ponad 50EUR) i nie zapłacić 50JOD to całe 100JOD różnicy, czyż nie? Wniosek był prosty: albo wejdę za darmo albo pozwolę Petrze poczekać aż będę bogatym emerytem z dużym brzuchem. Wiedziałem, że ta pierwsza opcja jest możliwa.

Następnego dnia przyjechałem do Petry z rana. Zamiast skierować się do wejścia, skręciłem w drogę prowadzącą do „Małej Petry”. Około pół kilometra od oficjalnego wejścia można natrafić na ruiny zamku krzyżowców. Piaskowiec jest tu pocięty w fantastyczne kształty, głównie za sprawą płynącej wody. Ukrywszy rower między skałami i krzakami po drugiej stronie drogi, przeskoczyłem przez niewielki murek.

Miejsce desantu do Petry

Miejsce desantu do Petry

Pierwsze podejście zakończyło się fiaskiem. Schodząc przez piękny ale zaśmiecony labirynt wypłukanych przez wodę wąwozów i tuneli, dotarłem do szczytu sporej, 10-metrowej ściany, bez możliwości bezpiecznego zejścia na dół. Nie jestem wspinaczem i podejrzewam, że ktoś doświadczony dałby sobie tam radę, ale mi pozostało tylko wygramolić się z powrotem.

Druga próba była bardziej zaplanowana. Zamek miał fosę. Około 20-metrowej głębokości wąską szczelinę, powstałą na pewno przy pomocy ludzkich rąk. Mały mostek łączył zamek z lądem i stamtąd zacząłem zejście. Idąc w lewo szybko dotarłem do dna fosy. Potem był już spacer po piasku do bardzo obiecująco wyglądającego koryta okresowego strumyka.

Schodząc dalej, musiałem podjąć ryzyko. Zeskoczyć ze skały, na którą nie mógłbym wspiąć się z powrotem, nie wiedząc jeszcze czy droga przede mną jest do pokonania. Na szczęście była. Po około dwudziestu minutach spotkałem kozy i pierwszych ludzi na osiołkach. Najwyraźniej Beduini z wioski widocznej po prawej stronie (leżącej przy drodze, z której zszedłem) trzymają w dolinie swoje zwierzęta. To oznacza, że ze wsi można zejść do Petry jeszcze łatwiej niż obraną przeze mnie drogą. Wiem, że kilka osób mnie zauważyło, ale nikt nie przejmował się tym, że łąmię jakieś reguły.

Beduińskie dzieci, władające angielszczyzną

Beduińskie dzieci, władające angielszczyzną

Petra robi wrażenie, choć dla mnie to właśnie zejście przez skalny labirynt było ciekawsze niż cokolwiek w samym kompleksie. Pomimo tego, klasztor na górze bardzo mi się podobał, a widok na drugą stronę był wspaniały. Wiatr przyniósł niskie, szare chmury, a mgła wraz z absolutną ciszą nadały atmosferę tajemniczości tym skalistym górom pociętym bezdennymi dolinami. Badanie tej okolicy na pewno zaowocowałoby świetną zabawą, ale wejście w pojedynkę trzeba by uznać za conajmniej nieodpowiedzialne.

Widok za Petrą obiecywał przygodę

Widok za Petrą obiecywał przygodę

Pora uciekać

Pora uciekać

Kilka godzin później przybyły hordy zorganizowanych wycieczek, a naciągacze przebudzili się i stali nieznośni. Wysiłek włożony we wspinaczkę po skałach, wraz z wyczerpanym zapasem jedzenia też dały się we znaki i skłoniły mnie do powrotu. Na eksploracji całego kompleksu można spędzić kilka dni. A najlepsze jest, że poza kilkoma małymi zastrzeżonymi strefami, po całej okolicy można wałęsać się do woli, wspinać na skały, odkrywać i ryzykować życiem bez ograniczeń.

Komentarze:

hose morales
hose morales
13 lat, 1 miesiąc temu
Rewelacyjne widoki i klimaty. Całkiem ciekawe alternatywa dla kosmicznie wysokich biletów wstępu;)
diana
diana
13 lat temu
sledzimy i podziwiamy :) 3maj sie bezpiecznie emes!
xmk
xmk
13 lat temu
Super! Rewelacja! Jordania to piękny kraj. Jedź dalej bezpiecznie i zdrowo.