Kolory i dźwięki Łotwy

Lip 2, 2011 (dzień 45) Łotwa

Wjeżdżając do Łotwy musiałem włączyć się w strumień ciężarówek podążających niesławną Via Baltica. Byłem na tej drodze już wcześniej, w Estonii, ale teraz nie było dla niej żadnej alternatywy przez półtora dnia jazdy. Na szczęście przez większość dystansu jest ona wyposażona w twarde pobocze, a najbardziej zniszczone odcinki pokryto nowym asfaltem. Nie oznacza to jednak wcale, że można ją nazwać wygodnym szlakiem rowerowym.

Stara droga jeszcze posłuży mniejszym pojazdom

Stara droga jeszcze posłuży mniejszym pojazdom

Zawiało socrealizmem

Zawiało socrealizmem

Kontrastem dla ruchliwej drogi były sosnowe lasy i częsty widok Bałtyku po prawej stronie. Wioski i miasteczka nie miały jednak nic do zaoferowania, aż do stolicy — Rygi.

Do miasta wjechałem tylnymi drzwiami, przez dzielnicę portową, a potem przez wielki park, będący w istocie lasem zamkniętym w granicach miasta. Potem, krążąc wokół centrum, dotarłem do hostelu ulokowanego w samym środku miejskiego targowiska.

Pozostałości komunizmu są wyraźnie widoczne w Rydze. Nie tyle monumentalne budynki, których nie jest tutaj tak wiele, ale przede wszystkim toporna infrastruktura, obfitująca w przeszkody antyrowerowe. Można też znaleźć liczne ślady wcześniejszych czasów, jak i wiele oznak nowoczesności. Nowy, lśniący, niskopodłogowy tramwaj zatrzymujący się obok drewnianego domu na ulicy wybrukowanej kocimi łbami to nic nadzwyczajnego tutaj.

Niech zgadnę... prezent od sowietów?

Niech zgadnę... prezent od sowietów?

Starówka i jej okolice mają już bardziej zapraszający i uspołeczniony wygląd. Restauracje i kawiarnie wychodzą z ogródkami na ulice, które tętnią życiem. Najbardziej charakterystyczna dla Rygi jest muzyka. Słychać ją niemal na każdym rogu, nie tylko od ulicznych muzykantów, ale i grających w lokalach. Parki też są pełne ludzi i pokazują, że zakaz picia piwa w miejscach publicznych nie jest konieczny by zapewnić w nich porządek.

Muzyka wypełnia ulice starego miasta

Muzyka wypełnia ulice starego miasta

Kolory dzielnicy rozrywkowej

Kolory dzielnicy rozrywkowej

Całe centrum obfituje w przykłady architektury secesyjnej, dzięki którym znalazło się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Większość z nich to perełki, pięknie odnowione i goszczące ambasady lub inne ważne instytucje. Niektóre jednak są fatalnie zaniedbane i proszą by ktoś się nimi zajął.

Ryga słynie z secesyjnej architektury

Ryga słynie z secesyjnej architektury

Niektóre budynki są ciągle w opłakanym stanie

Niektóre budynki są ciągle w opłakanym stanie

Bazar, sąsiadujący z dworcem kolejowym i autobusowym, zdominowany był przez czereśnie, truskawki i brzoskwinie, na które akurat jest sezon pod koniec czerwca. Moim faworytem są jednak stoiska z kwasem chlebowym w postaci cysterny na kołach, z której napój nalewany jest do plastikowych kubków.

Moje ulubione stoisko

Moje ulubione stoisko

Rygę opuściłem poprzez nadmorski kurort Jurmala, po czym skierowałem się na zachód, próbując omijać główne drogi. W rezultacie uniknąłem też asfaltu. Jakieś 50km pomiędzy Tukums a Kuldīgą stanowiła szutrowa droga. Nie było trudno po niej jechać, ale prażące słońce wysuszyło ją na pieprz. Każdy przejeżdżający samochód podnosił tuman białego kurzu, który osiadał na moim ubraniu i rowerze. Czy mogłem pragnąć czegoś bardziej niż kąpieli? Dokładnie na końcu szutrów, w mieście Kuldīga, napotkałem na rzekę. Wenta jest tutaj szeroka, ale płytka. Dno było widać, a autochtoni kąpali się licznie, więc nie zastanawiałem się dłużej. Ponieważ uwielbiam budować, a materiału było pod dostatkiem, szybko ustawiłem niedużą tamę spiętrzającą wodę powyżej kolan — akurat by stworzyć idealne miejsce do ochłody.

Czy to już Afryka?

Czy to już Afryka?

Włąsnoręcznie zbudowane kąpielisko

Włąsnoręcznie zbudowane kąpielisko

Tutaj zobaczyłem też pierwsze gwiazdy. Ciemne noce zaczęły się gdzieś w okolicach Rygi, a wraz z dniem skracającym się po letnim przesileniu, będą one coraz dłuższe i ciemniejsze aż do Bliskiego Wschodu, gdzie powinienem dotrzeć zimą. Nie będzie więcej jazdy nocą, żegnaj dniu polarny!

Ostatnim miastem, które planowałem odwiedzić, była Lipawa (Liepāja). Również pełna ciekawej architektury i położona pomiędzy morzem a jeziorem. Znalazłem tam gimnazjum, do którego uczęszczał pierwszy prezydent Polski, Gabriel Narutowicz. Wcześniej, na Uniwersytecie Technicznym w Rydze, natrafiłem na tablicę głoszącą, że studiował tam nasz trzeci prezydent — Ignacy Mościcki. Jako że oba odkrycia były przypadkowe, mogę się założyć, że jest tu całkiem sporo polskich śladów.

Na wsi łatwiej o bociana niż o człowieka

Na wsi łatwiej o bociana niż o człowieka

Łotwa miło mnie zaskoczyła swoją nienachalną różnorodnością. Spodziewałem się monotonnych równin i bardziej szarych, topornych miast. Napotkałem tymczasem przyjazny dla oka i ucha kraj. Płaski, ale nie nudny. Z ciekawymi śladami historii, doprawiony sowieckimi pozostałościami, które nie dominują w obrazie całości. Choć inwestycja w infrastrukturę drogową mogłaby tu wiele poprawić, kraj już został odkryty przez rowerowych podróżników. Dzięki tanim lotom do Rygi widziałem tu więcej sakwiarzy niż w poprzednich trzech krajach razem wziętych.

Czas powitać znowu ciężarówki i ruszyć na południe, na Litwę!

Komentarze:

Marta
Marta
13 lat, 4 miesiące temu
1-rzędna relacja :) zaczyna się, po woli, robić swojsko?
Ramacity
Ramacity
13 lat, 4 miesiące temu
...no proszę, okazuje się, że nie tylko w warszawie mamy taki ładny pałac :) moim faworytem jest "beczkowóz" z kwasem chlebowym. bardzo ciekawy blog!...