Opuszczając piękną Savonlinnę zostawiłem za sobą najbardziej interesującą część Finlandii. Ostatnie ładne krajobrazy i ostatnia kąpiel w jeziorze miały miejsce w Punkaharju – wąskim pasku lądu przebiegającym pomiędzy jeziorami Pihlajavesi i Puruvesi. Potem zaczęły się zatłoczone drogi.
Bliskość rosyjskiej granicy sprawia, że ruch jest tu duży i składa się z mieszanki rozpędzonych ciężarówek pochodzących z obu stron granicy. Było tak już do samych Helsinek, z małymi przerwami w postaci lokalnych dróg, które próbowałem wybierać jako alternatywę dla krajówek nr 6 i 7. Na szczęście w okolicach miast pojawiają się ścieżki rowerowe, oddzielające słabszych uczestników ruchu od głównego strumienia samochodów.
Powinienem tu wspomnieć, że używam map GPS dla rowerzystów jako dodatku do papierowych arkuszy w dużej skali. Zdecydowanie wolę papier, pozwalający szybciej ogarnąć wzrokiem całość i nie wymagający baterii. Jednakże cyfrowe mapy okazały się użyteczne w pobliżu dużych węzłów drogowych, często prowadząc mnie przez spokojne przedmieścia. Autorzy duży priorytet nadali ścieżkom rowerowym i pomniejszym drogom, w efekcie czego urządzenie znajduje czasem zabawne trasy nadkładające 50km dystansu naokoło. Warto więc sprawdzić kształt sugerowanej drogi w dużym oddaleniu zanim zaczniemy podążać we wskazanym przezeń kierunku. Biorąc jednak pod uwagę wolną licencję i zerową cenę, te mapy są po prostu świetne. Jestem bardzo ciekaw jak spiszą się w Afryce.
Dzięki Velo Map znalazłem między innymi drewnianą wiatę usytuowaną w parku, na brzegu maleńkiego jeziorka. Było to miejsce rozrywki tubylców, ku mojemu zdziwieniu wolne w sobotni wieczór. Spędziłem tam noc, miło zaskoczony małą liczbą komarów i wyjątkowo czystą wodą. Skuszony tym zarzuciłem nawet wędkę. W kilku rzutach wyjąłem najpierw szczupaczątko nie mające 30cm, a potem okonka mniejszego niż błystka, którą zaatakował. Jako że nie bawi mnie molestowanie młodzieży, dałem sobie spokój.
Po porannym śniadanku, wzbogaconym pierwszymi w tym roku poziomkami, dotarłem do Lappeenranty. Znana jest ona z "największego piaskowego zamku na świecie". W istocie nie jest to zamek, tylko zbiór piaskowych rzeźb, czasami kilkumetrowej wysokości, przedstawiających klaunów i inne postacie z cyrku. Największą frajdę mają oczywiście dzieci, a rodzice ciągle muszą powstrzymywać je przed wspinaniem się na delikatne budowle.
Na południu Finlandii więcej jest murowanych domów, a duża część wydaje się być dziełem Szwedów. Również szwedzkojęzyczna mniejszość jest tu bardzo liczna, a napisy na drogowskazazach są podane w dwóch wersjach językowych. Przedstawicieli mniejszości spotkałem w przydrożnej pralni. Gdy wyjaśniłem, że jadę do Helsinek, odpowiedzią było "Aha, jedziesz do Helsingfors!"
Jadąc wzdłuż wybrzeża, po drogach które nie oferują żadnego widoku morza, spotykałem wielu rowerzystów. Większość po prostu dojeżdża tak do pracy, ale spotkałem też jednego Fina z pełnym bagażem. Rozmowa w ogóle się nie kleiła, ale szybko wyciągną z portfela kartkę, która wyjaśniała wszystko po angielsku. Mężczyzna ten — imienia niestety nie zapamiętałem — cierpi na afazję spowodowaną udarem, w związku z czym ma problemy z komunikacją i wykonywaniem skomplikowanych zadań intelektualnych. Pomimo tego z powodzeniem jechał w pojedynkę, w swoim dość wolnym tempie. Kolejny dowód, że podróże rowerowe są dobre dla wszystkich.
Walcząc ponownie ze wściekłym wiatrem w twarz, dotarłem do Helsinek. Orientacja w stolicy do najprostszych nie należy, ale gdy zbliżyłem się do centrum, jakiś chłopak zagadał mnie po angielsku. Rontti — jak chciał być nazywanym — chodzi do międzynarodowej szkoły i wykorzystuje takie okazje by szlifować swój język. Jako że właśnie planował wyprawę do Norwegii w nadchodzących tygodniach, mój bagaż wzbudził jego zainteresowanie. Wspólnie dojechaliśmy do centrum, gdzie wskazał mi stację metra, na której miałem spotkać kolejną osobę.
Z Markusem skontaktowałem się poprzez Warm Showers, gdzie był pierwszym użytkownikiem z Helsinek. Jego maleńkie mieszkanie pełne jest rowerów, narzędzi i zapasowych części. Będąc naukowcem na uniwersytecie, para się wieloma innymi zajęciami, w tym podróżami rowerowymi. Ma na koncie przekroczenie słowacko-polskiej granicy na szczycie Rysów (2499m) z rowerem i pełnym bagażem! Było o czym pogadać przy wegetariańskim obiedzie. Rano odprowadził mnie na prom, szybką widokową trasą przez centrum stolicy.
Kiitos Markus, żegnaj Finlandio! To kraj, który chętnie odwiedzę ponownie. Piękny, spokojny, pełny ciekawej zwierzyny, szczególnie owadów ;)
Komentarze:
siostra:)
Zasuwaj do przodu, bo tu już się doczekać nie możemy na wyruszenie w Twoją stronę!!! :)
dosman