Pożegnanie z Afryką

Sty 1, 2013 (dzień 594) Polska

Przez trzy dni odpoczywałem w domu moich wspaniałych gospodarzy. Nim skończyłem główną część podróży, nie zdawałem sobie sprawy ze swojego zmęczenia. Przez ostatnie tygodnie, a nawet miesiące, ekscytowała mnie myśl o finiszu i realizacji celów. Gdy to stało się historią, poczułem ciężar wyczerpania.

Przez pierwsze dwa dni głównie jadłem i spałem. Gdyby nie Etienne, który wyciągnął mnie na ryby, pewnie nie przekroczyłbym progu. Na trzeci dzień zebrałem dość energii by przenieść się na pobliską plażę i paść tam na parę godzin.

Czas jednak mnie naglił. Były jeszcze sprawy do załatwienia. Przez ostatnie dwa miesiące w tajemnicy utrzymywałem fakt posiadania biletu powrotnego. Nie wiedzieli o nim moi przyjaciele ani rodzina, a ja chciałem zrobić niespodziankę.

Powoli popedałowałem w stronę Kapsztadu. Wiatr pchał mnie, a słońce czasami wyglądało zza chmur, dając szansę by ostatni raz cieszyć się plażą. Już niebawem będę w środku europejskiej zimy, więc próbowałem złapać tyle ciepła ile to możliwe.

A w Europie śnieg...

A w Europie śnieg...

Miasto, które zawsze było początkiem lub końcem tysięcy rowerowych wypraw przez kontynent, wabiło mnie perspektywą długo wyczekiwanych spotkań. Dowiedziałem się, że Tom i Matt dotarli do celu raptem kilka dni wcześniej.

Za tym szybko zatęsknię!

Za tym szybko zatęsknię!

Między oceanem a chmurą

Między oceanem a chmurą

Nigdy nie dojechałem rowerem do Kapsztadu. Zadzwoniłem do Matta, by dowiedzieć się, że mieszka on na pięknej farmie nieopodal Stellenbosch. Niebawem dopedałowałem tam i spotkałem go po raz pierwszy od Kairu. Tom, którego po drodze widziałem raz w Addis, był tam również ze swoją rodziną.

Kolejnych kilka dni spędziłem na relaksie przy basenie, korzystając z grilla bardzo często używanego w letnim sezonie. Nie mógłbym sobie wyobrazić hojniejszych i lepiej rozumiejących mnie gospodarzy niż ta rodzina rowerzystów, której syn właśnie zakończył 18-miesięczną podróż.

Relaks z widokiem na Kapsztad

Relaks z widokiem na Kapsztad

Odwiedzając miasto spotkałem kolejnych chłopaków, z którymi nie widziałem się od wspólnego piwa w Kairze: Mam na myśli Ria i Imraana z ekipy Siyashova, którzy przejechali afrykę w przeciwnym kierunku.

W końcu nadszedł nieunikniony moment. Od dawna już tęskniłem za Afryką, mimo że nadal tam byłem, jeszcze przed przybyciem na lotnisko. Moje uczucia stanowiła mieszanka skrajności, od smutku, że kończy się wspaniała przygoda, która zajęła ostatnie 19 miesięcy mojego życia, po ekscytację na myśl o ponownym spotkaniu z rodziną i przyjaciółmi. Wchodząc na pokład miałem przenieść się do europejskiej rzeczywistości w ciągu jednego dnia — to wydawało mi się zbyt nienaturalne.

Startując w środku nocy i siedząc dokładnie pośrodku kadłuba, nie mogłem nacieszyć się ostatnimi widokami Afryki. O poranku mignął mi tylko wschód słońca nad Saharą, po czym całkiem niedługo lecieliśmy ponad zimną Europą.

Spotkanie ze Starym Kontynentem nie było typowe. Mając kilka godzin do dyspozycji we Frankfurcie najpierw udałem się na wielki obiad do pakistańskiej restauracji, potem nabyłem indyjskie przyprawy i wyszperałem w księgarni pozycję pióra afgańskiego autora. Tuż przed wejściem na pokład kolejnego samolotu miałem przyjemność odświeżyć mój niemal zapomniany perski z pół-afgańskim pracownikiem linii lotniczej.

Plan zaskoczenia rodziny nieomal zawalił się gdy na lotnisku, pompując koło, urwałem wentyl od dętki. Z pomocą mojej wspaniałej przyjaciółki zdołałem dokonać prowizorycznej naprawy i przenocować nieopodal. Kupiwszy rano nową dętkę, pojechałem do domu, po cichu wszedłem do środka i pojawiłem się w kuchni ku kompletnemu zaskoczeniu mojej Mamy, która niczego się nie spodziewała. Potem podobną niespodziankę sprawiłem Tacie i przyjaciołom, z którymi spotkałem się niebawem.

W wigilię zadzwoniliśmy złożyć życzenia mojej siostrze, która właśnie dopływała na Karaiby żaglowcem. Nasza szalona rodzina nie spotka się w komplecie za szybko, ale w czasie gdy ten blog dobiega końca, Wy możecie zająć się lekturą przygód Siostry.

Komentarze:

mama
mama
11 lat, 11 miesięcy temu
Oj była niespodzianka, była! I to najwspanialsza, tuż przed Wigilią :). A myśmy się zamartwiali i szukali najtańszych i najszybszych połączeń! Ciekawe jak będzie wyglądał powrót z następnej wyprawy haha!
Iwo
Iwo
11 lat, 11 miesięcy temu
Czyli już ostatni wpis o wyprawie... Dobrze było będąc tutaj wiedzieć, że gdzieś tam, pod gorącym słońcem ktoś jest w drodze i jedzie, dbając o właściwy porządek świata :)

Cóż, kiedyś jeszcze przyjdzie się zamienić miejscami ;)

Szczęśliwego!
ellrof
ellrof
11 lat, 11 miesięcy temu
Gratulacje
Bardzo lubiłem śledzić Twoją wyprawę :-)
Ciosna
Ciosna
11 lat, 11 miesięcy temu
Emes jesteś wielkim człowiekiem.

Piękna podróż, którą świetnie dzieliłeś się z widzami.
Życzę odpoczynku i podobnych wojaży w przyszłości.
Marcin S. Sadurski
Marcin S. Sadurski
11 lat, 11 miesięcy temu
O, jest widze epilog. Ladny tytul. A z innej beczki - 15 stycznia mija termin zgloszen do Kolosow (www.kolosy.pl) - jakby ci sie chcialo :-)
Dudeck
Dudeck
11 lat, 11 miesięcy temu
Podejrzewam, że przy wchodzeniu do kuchni były większe emocje, jak podczas niejednej przygody w trasie :)
chmurat
chmurat
11 lat, 11 miesięcy temu
Eee myślałem, że do domu też będziesz wracał na rowerze ;)
Rafal Czyzewski
Rafal Czyzewski
11 lat, 11 miesięcy temu
Gratulacje i wielkie brawa raz jeszcze. Jeszcze coś kiedyś wrzucisz jak Cię najdzie co?:)
Michu75
Michu75
11 lat, 11 miesięcy temu
Jestem pod ogromnym wrażeniem. Podziwiam Cię za siłę, głównie psychiczną. Chciałbym przeżyć taką przygodę, ale obawiam się, że jestem za mało otwarty na innych ludzi, by móc coś takiego zrobić.
Chciałbym przeczytać Twojego kolejnego bloga z równie fantastycznej podróży.

Pozdrawiam
Onlinemaster
Onlinemaster
11 lat, 10 miesięcy temu
Chciałbym również pogratulować wspaniałego wyczynu zostawiając tu tych kilka słów, bo to czego dokonałeś jest naprawdę wielkie! Rozmarzyłem się trochę czytając tego bloga i bardzo żałuję, że moja obecna sytuacja zawodowa oraz zdrowotna nie pozwala mi na zrobienie sobie dłuższej przerwy, abym mógł spełnić moje marzenia, ale może kiedyś... Pozdrawiam życząc sił na kolejną wyprawę :-)
mad
mad
11 lat, 10 miesięcy temu
Czekam na książkę!
Włod
Włod
11 lat, 10 miesięcy temu
Gratuluje. Podziwiam twoją wytrwałość i upór. Życzę kolejnych udanych wyjazdów:)
tomek
tomek
11 lat, 2 miesiące temu
A kiedy będziemy mogli kupić książkę? ;)
José M. Bermejo
José M. Bermejo
11 lat, 1 miesiąc temu
Congratulations, Sir!!!
You got it!!!
As I told the first time I got in touch to you when you was crossing Jordan, if anytime you come to Spain, please let me know!!!