Jadąc dalej na zachód ku mojemu celowi, musiałem na pewien czas opuścić wybrzeże i pożegnać się z pięknymi, stromymi klifami. Ostatnią noc w tej okolicy spędziłem pomiędzy krzakami, tuż przy drodze stromo opadającej ku brzegom w pobliżu Mossel Bay. Miejsce było wspaniałe, gdyż zapewniało niewidoczność ale wystarczyło wyprostować się by ujrzeć fale uderzające o wybrzeże. Za darmo.
Potem pojechałem ruchliwą i nudną drogą N2. Poza kilkoma ładnymi mostami i rzekami poniżej, nie było nic do oglądania. Kolejny raz napotkałem na niekompletny płot i wykorzystałem to, by spokojnie zanocować nieopodal Albertinii. Wygląda na to, że w prowincji Western Cape obsesja na punkcie szczelnego grodzenia prywatnej ziemi nie jest tak powszechna.
Potem pojawiły się pagóry. Łatwa przejażdżka znów przerodziła się w ciężką pracę. Po dniu wspinaczek i zjazdów napotkałem dom na wzgórzu i postanowiłem spytać o miejsce pod namiot. Wynik był taki jak zwykle, nawet pomimo że gospodarze wychodzili wieczorem. Szczęśliwie dysponowali osobnym budynkiem z pokojem gościnnym, w którym skorzystałem z miękkiego łóżka i ciepłego prysznica. Oczywiście nastąpiło po tym zaproszenie na wielkie śniadanie o poranku. Gościnność w tym kraju jest nie tylko niewiarygodna, ale i niezawodna.
W końcu skręciłem w lewo, na drugorzędną drogę, która wiodła wprost do mojego celu. Była jeszcze bardziej pagórkowata i niemal opuszczona. Również farmy świeciły pustkami i na jednej z nich rozbiłem obóz, nie spotkawszy nikogo ani wieczorem ani rano.
A kolejny dzień był tym długo oczekiwanym. Najpierw ujrzałem morze, a po objechaniu półwyspu w Struisbaai szeroki, niekontrolowany uśmiech zagościł na mej twarzy. Przede mną stała latarnia morska Cape Agulhas, jasno rozpoznawalny znak ostatecznego celu całej wyprawy. Kilka minut później byłem już tam i gdy tylko postawiłem stopy na ziemi, oblano mnie szampanem.
Zrobiłem to! Po 570 dniach i 30195 kilometrach dotarłem do najbardziej południowego przylądka Afryki!
Entuzjastyczne powitanie szampanem wykonał Etienne, który przez 11 lat podróżował rowerem, zanim poślubił Isabelle i osiadł w pobliskim Struisbaai. Była tam też para, którą spotkałem parę dni wcześniej na szosie, i która chciała zobaczyć mnie na finiszu. Dobrze się bawiliśmy, a nasze głośne świętowanie zwróciło też uwagę innych turystów na przylądku, którzy z chęcią składali gratulacje.
Zaraz potem zostałem porwany przez Etienne i Isabelle na kolację i do ich domu, którego miałem prędko nie opuścić.
Komentarze:
Paweł Banaś
Bardzo cieszę się, że Ci się udało, całym swoim jestestwem zazdroszczę wyprawy i odczuwam wielki żal, że to już koniec przygód i doskonałej lektury.
Ogromne gratulacje!
mama
Kręcony
Pozdrawiam!
Piotr Blachnik
Pong
ws
Moc i potęga odczuć identyczna jak przy pożegnaniu w Skarswåg i Przemyślu!
Gratulacje
Tomasz Kowalski
hdk
bujnos
Andrzej Włodarczyk
Jacek
Choć byłem jedynie czytelnikiem, ta podróż była dla mnie wielkim przeżyciem. Dzięki że dzieliłeś się tymi wszystkimi przygodami. Pozdro
ws
Tęcza w północnej Norwegii mimo, że często występuje, to nie jest zjawiskiem na zamówienie. Ta podwójna, oświetlająca Nordkapp w chwili Twojego pobytu na przylądku Knivskjelodden, była dobrym znakiem na początek podróży. Pamiętam jak ten dzień był ponury pogodowo. :-)
Robb i Ania
Gość!
Gratulejszyn!!
Marta i Waldek
Marta, Waldek i Garbysia
Rosemary
dusza
LB
Od początku śledzimy wraz z meżem Twoją podróż. Ciężko uwierzyć, że to już koniec TEJ drogi.
Wszystkiego dobrego!
Maciej
Radosław Zduński
przyłączam się do tych wszystkich gratulacji. Podziwiam Twój upór i odwagę. Oczywiście zazdroszczę wielu wrażeń...
Pozdrawiam.
Roweer to jest świat.
Pozdrawiam Damian.
Jurek
Franek
Gratulujemy!!!
Pozdrawiamy goraco i do ponownego spotkania- moze znowu w RTB?
Wojtek
Vito
Wspaniale się czytało, choć z żalem że się nie przyłączę;) I jak cudnie, że ostatni kraj się okazał tak gościnny! Piękne zamknięcie tej wspaniałej przygody. To może teraz jakiś objazd po Polsce, aby i czytelnicy mogli ulepić ze śniegu latarnię morską i wystrzelić z szampana na Twoje powitanie;)? Gorące pozdrowienia z mroźnej Bydgoszczy i jeszcze raz dzięki za super bloga!
Jacek Brzezowski
Bart
Wielkie gratulacje - od 1,5 roku zaczytywaliśmy się z żoną w Twoim blogu a smsy od drugiej połówki z hasłem "jest nowy Emes" sprawiały, że rzucało się wszystko i pędziło na bloga.
Odpoczywaj, nabieraj masy i napisz kniżkę.
No to dojechał!
Greg
wieho
Arkosław
W środowisku rowerystów jesteś jak Kolumb. Pozdrawiam
andrzej
sowa
grzesiek
Jarek
albi dobry ziom
Andrzej brandt
a.
Matt
Wesołych Świąt, na pewno będą wyjątkowe!
Matt
Marcin S. Sadurski
Wielkie gratulacje!
Grzegorz
Gdyby zależało to ode mnie, jechałbyś dalej :)
Ile to razy byłem „zły” na Ciebie, że za mało, że brak nowych wiadomości.
Nigdy też, nie wpisałem się podczas Twojej podróży. Kibicowałem Ci jednak całym rowerowym sercem. Bez znaczenia, z jakich powód musiałbyś zakończyć podróż wcześniej.
Skoro już udało Ci się dojechać do końca, na przekór …
Pozdrawiam serdecznie. Grzegorz
Stevie
azbest87
Grzesiek
Kapi
Maciej Rutkowski
Jak byś miał wątpliwości czy przelać to wszystko na papier w okładce, to wiedz, że na mojej półce jest na to miejsce, i myślę, że nie tylko na mojej...
Wszystkiego dobrego życzę.
Pozdrower
Maciej
magura
Ja dziękuję osobiście ponadto, bo jak pisałem już wcześniej, dostarczałeś mi również swoimi wpisami materiału językowego na zajęcia ;-)
Pozdrawiam Świątecznie i podobnie jak inni - liczę na ponowną przygodę i wierzę, że się nie zawiodę bo z pewnością trudno usiedzieć w miejscu, w naszej "szarej rzeczywistości", gdy świat tylko czeka by go przemierzyć rowerem.
siostra
Soczo
chmielu
Łukasz
gabriel
Krzysztof
Podziwiam
Stasiu
Wjtek
Lol
Rafał Kitowski
Mi tak się podoba w RPA, że już od miesiąca siedzę w Durbanie i nie garnę sie za bardzo do wyjazdu :D
Ale powoli robaki w tyłku się aktywują i coraz trudniej wysiedzieć :) Bo w końcu reszta świata czeka !!! :)
renifer