Bułgaria przywitała nas słoneczną pogodą, gładkim asfaltem i ogólnie zrelaksowaną atmosferą. Po ostrych rumuńskich kontrastach pomiędzy bogactwem a biedą, gustowną sztuką ludową a plastikowym kiczem, gościnnymi gospodarzami a głupimi kierowcami, klimat panujący u południowych sąsiadów mógł wydawać się nudnym. W istocie, Bułgaria wygląda raczej na miejsce do ochłonięcia i relaksu, niż do doświadczania intensywnych emocji. Rzadko zaludniona, oferująca przewidywalną, słoneczną pogodę, została wybrana przez wielu zachodnich europejczyków – głównie Brytyjczyków – na miejsce do spędzenia emerytury, w większej wygodzie i za mniejsze pieniądze, niż w ojczystych stronach.
Muszę przyznać, że pognaliśmy przez ten kraj. Odpocząwszy po Rumunii, przedostaliśmy się do centrum Bułgarii, przekroczyliśmy Starą Planinę, i skierowaliśmy się wprost ku Morzu Czarnemu. Dotarcie na wybrzeże zajęło zaledwie cztery dni, wliczając dwa znaczne dystanse — 125 i 150km.
Szczerze mówiąc, żałuję, że nie spędziliśmy tu więcej czasu. Bułgaria oferuje całkiem ciekawe miejsca w głębi lądu, jednakże większość z nich ulokowana jest przy zachodniej granicy, z dala od naszej trasy. Mam nadzieję, że odwiedzę je następnym razem, zapewne zaglądając też do Macedonii. Pod względem czasowym po prostu nie mogliśmy tam pojechać. Kasia musi wracać do domu przed końcem września, a Stambuł wydaje się dobrym miejscem by zeń wylecieć. Ja chciałbym przejechać Turcję, zanim jesienne chłody dadzą się we znaki, i zanim dzień stanie się naprawdę krótki. Również data ważności wizy do Syrii może stać się niedługo ważnym tematem.
Bułgarzy to Słowianie, przynajmniej pod względem językowym. To znaczy, że mogliśmy trochę zrozumieć, a mówienie po polsku przynosiło pozytywne efekty. Mimo że nie spaliśmy w niczyim ogrodzie, kontakty z miejscowymi były bardzo pozytywne. Życie zdaje się tu toczyć wolniejszym tempem (poza głównymi drogami) i każdy rozumie potrzebę wypoczynku, co jest wspólną cechą południowoeuropejskich nacji. Oczywiście kawa jest bardzo rozpowszechniona, tania i zazwyczaj dobra, co mnie wydatnie uszczęśliwia.
Pod względem wizualnym Bułgaria nie oferowała cudów. Zazwyczaj jechaliśmy przez pagórki, ozdobione z rzadka wioskami, łudząco podobnymi do siebie. Ich czerwone dachówki były zmianą na dobre po morzu eternitu i innego taniego dziadostwa w Rumunii, na Ukrainie, a także w Polsce. Jedyny łańcuch górski, Stara Planina, też nie pokazał nic oszałamiającego — przynajmniej w okolicy przełęczy Vratnik, gdzie go przekraczaliśmy.
Niewyjaśnioną tajemnicą tego kraju jest woda. Podczas gdy rzeki stały w bezruchu lub eksponowały swoje suche dno, a trawa została już spalona słońcem na żółtą słomę, Bułgaria cieszy się licznymi źródłami. Każdego dnia napotykaliśmy na kilka miejsc, gdzie świeżutka woda ciurka z rury lub kamiennego murka. Kiedy powierzchnia ziemi jest sucha jak pieprz i prowokuje myśli o burzy ogniowej na skutek nieuważnego gotowania obiadu, pod ziemią kryje się jakiś niewyczerpany rezerwuar wody pitnej.
Przez tą krainę dojechaliśmy do Morza Czarnego, czwartego na mojej drodze. Tam, w Burgas, spotkaliśmy Iwo, kolejnego członka forum podróżników rowerowych. Właśnie wrócił z Turcji i czekał tam na nas przez cały dzień. Spędziliśmy wieczór i noc na miejskiej plaży, śpiąc na piasku i dzieląc się poradami na temat krajów, przez które przyjdzie nam jechać. Wymieniwszy się mapami, pojechaliśmy w przeciwnych kierunkach. Iwo na północ, by przez Rumunię i Ukrainę dotrzeć do Polski, a my do Sozopola, plażowego kurortu na południowym wybrzeżu zatoki Burgas.
To była moja pierwsza wizyta nad Morzem Czarnym i muszę przyznać, że ktoś zażartował sobie tą nazwą. W życiu nie widziałem tak krystalicznej morskiej wody. Nic dziwnego, że przez dekady Bułgaria była najpopularniejszym celem wyjazdów obywateli wschodniego bloku. Nie tylko czysta, ale i gorąca, morska woda była wspaniałym miejscem by odpocząć po ciężkim pedałowaniu. Wrześniowe słońce, zrównoważone chłodzącym efektem morza, już nie zdawało się palić. Chyba przemyślę ponownie moją trasę w Turcji, by choć na moment zawitać na północnym brzegu.
Komentarze:
Hania / mumum
bardzo fajnie piszesz, zdjęcia też super, no i sama wyprawa imponująca :) trzymam kciuki, żeby wszystko dobrze szło/jechało ;) i od dzisiaj będę codziennie zaglądać czy aby nie napisałeś czegoś nowego o kolejnym etapie swej nieprawdopodobnej podróży :)
pozdrawiam,
mumum
azbest87
Pozdro!